1. pl
  2. en
22 kwietnia 2024

Nie ma takiego sklepu - stworzę lepszy

Zastanawialiście się kiedykolwiek kto decyduje się na otwarcie sklepu dziecięcego, czy to internetowego, czy stacjonarnego?

Otóż okazuje się,  że sytuacja jest dość typowa na całym świecie. Gdy jeździłam na zagraniczne targi, albo spotkania z innymi dystrybutorami, okazywało się, że wszędzie motyw jest podobny. Rodzi się pierwsze dziecko i rodzic, najczęściej jest to matka, chociaż niekoniecznie, nie chce wrócić do dotychczasowej pracy, w szczególności jeśli jest to korporacja. Ponieważ tematy, wokół których się obraca, to teraz tematy dziecięce, zauważa, że nie ma sklepów, które są w stanie sprostać jego wymaganiom oraz zaspokojeniu potrzeb jego nowonarodzonego dziecka. A więc postanawia, że stworzy taki idealny sklep, którego jeszcze nie ma na świecie. Oczywiście wszystko po to, by móc łączyć obowiązki rodzicielskie, z rozwojem zawodowym i realizacją marzenia o własnej firmie. 

Może ten wstęp zabrzmiał trochę szyderczo, ale tak naprawdę jest, a i ja jestem takim przykładem. Po urodzeniu drugiego dziecka bardzo nie chciałam wracać do korporacji i moja motywacja była bardzo wysoka,  żeby wymyślić coś swojego. Naprawdę rzadko na pomysł biznesu dziecięcego wpadają osoby nie posiadające dzieci! Nawet nie wiem czy spotkałam takiego klienta w ciągu ostatnich 17 lat.

Skoro jednak jest wspólny motyw, to są też podobne codzienne obowiązki. Wiadomo na przykład, że klient, który posiada sklep i ma małe dzieci wychodzi z pracy ok. 15-16, bo musi odebrać dzieci z przedszkola. Jeszcze przed pandemią wiadomo też było, że taki klient często pracuje z domu, gdzie słychać kaszel i katar dzieci, albo że pracuje wieczorami, jak położy dzieci spać. Pamiętam, że rozmowy przedsiębiorców ożywiały się w godzinach wieczornych :-), bo dla człowieka pracującego na własnym, nie jest obciachem, ani żadną ujmą na honorze, pisać maile wieczorem.

Wiele osób zakłada więc takie biznesy dziecięce, ale niestety bardzo mało takich firm przetrwa 2 lata na rynku. Mam wrażenie, że w tej branży to dość powszechne. Prowadzenie sklepu dziecięcego to nie jest zabawa, pomimo tego, że wokół jest bardzo dużo zabawek, a handel zabawkami nie polega na tym, że będzie się dawało wszystkie zabawki swoim dzieciom do zabawy. Brzmi śmiesznie? Zdecydowanie! Problem polega natomiast na tym, że wiele osób tak właśnie kończy ten biznes. 

Ponieważ większość moich doświadczeń w branży zabawkowej dotyczyła sprzedaży hurtowej, poznałam niezliczoną ilość przypadków. wzlotów i upadków sklepów dziecięcych.

Nie wrócę do korporacji, będę panią własnego losu.

To najczęstszy motyw zakładania sklepów dziecięcych.. Będę spokojnie siedzieć w domu z dziećmi, a przy okazji prowadzić sklep. Bo przecież co to jest prowadzić sklep internetowy? Można to robić z domu, równolegle doglądać dzieci, odbierać telefony, odpisywać na maile, pakować paczki i wydawać je kurierom. A potem można po nocach siedzieć i zamawiać towar. Pomysł jest super. Gorzej bywa z wykonaniem. Dzisiaj nie da się już prowadzić e-commerce z doskoku. Te czasy już minęły pewnie z 10 lat temu. A nawet wtedy, gdy dało się prowadzić takie sklepy metodą nazwijmy to garażową, to wymagało to ogromnej ilości czasu. Próba pogodzenia opieki nad dziećmi z rozwojem firmy jest po prostu trudna i udaje się tylko części. Albo jest to kosztem dzieci - pooglądasz sobie bajkę, a mama popracuje, albo kosztem snu, praca w każdym momencie kiedy dziecko śpi w ciągu dnia, a potem po położeniu dziecka spać, czyli w nocy., albo kosztem klientów i zaległości. W pierwszym roku trzeba sobie dać szansę, w drugim też, ale gdy firma nie przynosi zysków, albo nawet jest cały czas na stracie, ale w końcu, gdzieś w trzecim roku działalności, przychodzi moment weryfikacji, i najczęściej takie firmy się zamykają. W tym momencie zwykle kończy się już tzw. mały ZUS, być może trzeba już zatrudniać pracowników, bo nie wszystko da się zrobić w pojedynkę, trzeba od nich płacić ZUS, i biznes przestaje się spinać.

Kupię żonie/partnerce biznes, to będzie siedzieć w domu i opiekować się dziećmi.

A najlepiej, żeby to był taki biznes - samograj, taki, którym nie trzeba się zanadto zajmować, może taki "zabawkowy", to żona będzie mogła się z dzieckiem przy okazji pobawić. Zatrudni się ludzi, żona przyjdzie raz na jakiś czas i skontroluje i wyjmie pieniądze z kasy. Mąż/partner występuje w takim modelu najczęściej w roli sponsora - doradcy biznesowego. Takich rozmów miałam też sporo przez lata pracy, a szczególnie dużo takich odbyłam na koniec, próbując sprzedać mój biznes. Słyszałam przez telefon: bo ja dla żony chcę kupić biznes. 

Stworzę sklep marzeń, piękny i na wypasie!

Spora część klientek, które się do mnie zgłaszamy z prośbą o przedstawienie oferty (byłam dystrybutorem marek premium), miała marzenie o stworzeniu idealnego miejsca, z ladą zbudowaną na miarę, a luksusowym wnętrzem, w którym będę znajdowały się wyłącznie drogie zabawki. Lada robiona na wymiar była dla mnie zawsze sygnałem ostrzegawczym. Ktoś mi powiedział, że zbudowanie lady kosztowało 10 lat temu 15 tysięcy złotych. Ale jak potem zarobić na koszty utrzymania takiego biznesu?

Oczywiście, najlepiej jest celować z ofertą do młodych, bogatych rentierów... to tak jak najlepiej jest być młodym bogatym rentierem, ale ilu takich jest? 

Wszystko sprowadza się do jednego. Biznes zabawkowy czy dziecięcy, to biznes jak każdy inny. Trzeba umieć liczyć, trzeba być niezwykle pracowitym i zaradnym. A to że przedmiotem handlu są ładne, dziecięce rzeczy, które często nas wzruszają, albo budzą wspomnienia z dzieciństwa, to tylko dodatek. Czy sprzedajesz zabawki, czy śrubki, czy samochody, mechanizmy sprzedaży działają te same. Bez znajomości handlu i samozaparcia tak samo nie wyjdzie sprzedaż zabawek, jak i dowolnych innych rzeczy.

Jest w branży oczywiście spora ilość firm, którym się udało odnieść sukces. Istnieją przecież firmy wielopokoleniowe, szczególnie produkujące zabawki, gdzie tradycja przechodzi z ojca na syna. To nie jest absolutnie tak, że wszyscy padają. Niemniej jednak zakładanie biznesu po to, żeby mieć więcej czasu dla dzieci, jest najczęściej pomysłem chybionym. Bez biznesowej smykałki sukcesu się nie odniesie. 

Jeśli marzysz to wejściu w taki biznes, zadzwoń albo napisz do mnie, chętnie pomogę Ci w urealnieniu Twoich marzeń. Nie będę zniechęcać, bo sama nie żałuję, że 17 lat temu podjęłam decyzję o otwarciu sklep internetowego i zajęciu się dystrybucją zabawek. Warto jednak postawić sobie kilka pytań zanim zainwestuje się własne środki! 

05 lipca 2024
Być może ten artykuł wywoła kontrowersje, ale nie mam w tym temacie nic do stracenia. Jestem absolwentką lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim, moim podstawowym kierunkiem studiów były tłumaczenia ustne, ale
21 czerwca 2024
Wracając z wyprawy na Jeziorak i Kanał Elbląski, postanowiłam w końcu spełnić swoje marzenie i zobaczyć foki przy ujściu Wisły, ok. 500 m w głąb Zatoki Gdańskiej. O tym, że
20 czerwca 2024
To była wyprawa szlakami mojego dzieciństwa. W latach 80tych kilka lat z rzędu letnie wakacje spędzaliśmy  z rodzicami na Jezioraku, żeglując na jachcie Nash, a potem na bardziej luksusowym -

Adres

ul. Złota 11
00-123 Warszawa

Kontakt

kontakt@mariabraun.pl

+ 48 697 993 960

Menu

Śledź nas

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.